Przejdź do treści

Balcerowski: Dopóki Putin nie zakończy tej wywołanej przez siebie (i przegranej) wojny, będziemy wspierać Ukrainę

Fot. free-images.com

Przed rokiem, 24 lutego, umieściłem na swoim Facebooku m.in. takie oto słowa: „Rosjanie natną się w tej wojnie, tak jak nacięli się prawie 170 lat temu, rozpoczynając wojnę krymską. Dostrzegam sporo podobieństw w otoczeniu międzynarodowym, a i rosyjskiego chciejstwa przesłaniającego racjonalną ocenę sytuacji. Oby najważniejsze podobieństwo się ziściło, tj. że dla Rosji będzie to wojna przegrana. Ukraińcy, trzymajcie się i „jazda na pełnej”! – napisał dr Piotr Balcerowski, MBA, wiceprezes Instytutu Staszica w pierwszą rocznicę wybuchu wojny Rosji na Ukrainie.

Do wojny rosyjsko-ukraińskiej doprowadziła agresywna postawa Putina

Jak podkreśla autor, mijający rok wojny potwierdził powyższe przewidywania. (…)Do wojny rosyjsko-ukraińskiej rozpoczętej w 2022 r. doprowadziła agresywna postawa Putina, któremu zamarzyło się opanowanie basenu Morza Czarnego oraz ograniczenie suwerenności – jak się wydawało – słabej Ukrainy. Te plany przekreśliła zdecydowana reakcja świata zachodniego, a zwłaszcza ówczesnego supermocarstwa, jakim były USA. Rosjanie chcieli wzmocnić swoją pozycję w Europie Środkowo-Wschodniej, na Bałkanach oraz na Bliskim Wschodzie, licząc na łatwe zwycięstwo nad Ukrainą przy neutralności państw zachodnich.”

Jak w realnej walce po roku wypadła konfrontacja między obydwoma wojskami

(…)Część z Czytelników może jednak zapytać: ale jak to? Rosjanie okupują 18% terytorium Ukrainy i mimo wszystko w dalszym ciągu posuwają się naprzód – pisze dalej Balcerowski. – Dlatego zachęcam każdego do ćwiczenia obrazującego, jak w realnej walce po roku wypadła konfrontacja między obydwoma wojskami. Obecnie Rosjanie faktycznie okupują ok. 18% Ukrainy ale tylko maksymalnie 1/5 z tego zdobyli w faktycznej walce (przełamanie pod Wołnowachą i w efekcie zdobycie Mariupola, przełamanie pod Popasną i zdobycie terenów do rzeki Bahamutki w Donbasie). Ze wszystkich innych „przełamań” musieli wycofać się z podkulonym ogonem. Zaś właściwie wszystkie inne tereny obecnie okupowane (część obwodu ługańskiego, chersońskiego i zaporoskiego), zostały zdobyte przez „czerwoną armię 2.0” na skutek taktycznego wycofania się SZU, które najwyraźniej uznały, iż strategicznie lepiej będzie prowadzić walkę na innym, bezpieczniejszym dla siebie, a mniej dogodnym dla przeciwnika terenie.

Co więcej, zwraca uwagę Balcerowski, jeśli mówić o ukraińskiej słabości, to możemy mówić jedynie o „zdradzie krymskiej”. Faktycznie łatwość z jaką wojska rosyjskie przedostały się przez jedynie dwa wąskie przesmyki łączące Krym z Ukrainą a, co gorsza, bardzo szybko znalazły się na drugiej stronie Dniepru, praktycznie bez walki, każe podejrzewać, iż mieliśmy do czynienia tu ze zdradą, która czeka nie tylko na swojego kata, ale i kronikarza. Ze zrozumiałych względów, w czasie trwania wojny, ten ostatni szybko się nie pojawi, ale wierzę, iż już wkrótce poznamy prawdę o tej de facto jedynej zeszłorocznej ukraińskiej słabości.

Co na to świat?

Warto przypomnieć, że USA, które cały czas mają status wojskowy niespotykany dotychczas w historii dysponują budżetem obronnym w wysokości 761 mld dol. czyli blisko 10 razy większy od budżetu Rosji (82 mld dol.) – pisze wiceszef Instytutu Staszica. Zaś (…)pozostałe współczesne europejskie potęgi polityczno-wojskowe (Niemcy, Francja, Włochy) krytycznie patrzą na rosyjską napaść i próbę reinstalacji imperium. Chcą robić z Rosją interesy gospodarcze, mają swoje kalkulacje polityczne z nią związane, ale rozumieją, iż stabilnego kontynentu europejskiego nie da się zbudować z Rosją putinowską, stosującą metody terrorystyczne. Pomimo pewnych oporów w pierwszej fazie konfliktu, wydaje się, że „klamka zapadła” i kraje te zdecydowały się na faktyczną i długotrwałą, a nie symboliczną pomoc Ukrainie. Państwa te dysponują, odpowiednio, budżetami obronnymi w kwotach 52, 45 i 37 mld dol.

Mamy wreszcie wiele krajów europejskich, które, oprócz tradycji wojowania z Rosją, mają szczególne interesy i chęci w pokonaniu agresora

Co więcej, pisze dalej Balcerowski, mamy wreszcie wiele krajów europejskich (Polska, Rumunia, Hiszpania, Holandia, Dania, Szwecja, Norwegia, Finlandia, Czechy, Słowacja i inne), które, oprócz tradycji wojowania z Rosją, mają nie tylko zasoby finansowe (ich łączny budżet wojskowy jest większy niż rosyjski), rozwinięty własny przemysł wojskowy, ale i szczególne interesy i chęci w pokonaniu agresora, który po ponad 80 latach pokoju znów sprowadził pełnoekranową wojnę do Europy, w większości przypadków u ich granic.

Polska odgrywa rolę szczególną w tej grupie państw. Chodzi o konkretne własne produkty: karabinek Grot, haubica Krab, OSA – Żądło, zestawy Grom czy drony Warmate & Flyeye

Przy czym Polska – zaznacza ekspert – odgrywa rolę szczególną w tej grupie państw. I nie chodzi tylko o 18. miejsce w rankingu budżetowym Firepower (bardziej PRowskim, niż oddającym faktyczny potencjał poszczególnych państw), ale o konkretne własne produkty takie jak karabinek Grot (wściekle atakowany przez część opozycji AD 2021), haubica Krab, OSA – Żądło, zestawy Grom czy drony Warmate & Flyeye. To tylko część rarytasów polskiej zbrojeniówki z PGZ i WB Electronics na czele, które trafiły na front. Ale oczywiście nie o samą pomoc wojskową chodzi, ale również o surowcowo-logistyczną. Nie jest wielką tajemnicą, iż nasze strategiczne spółki, takie jak Orlen czy PKP, są zaangażowane w pomoc Ukrainie, dostarczając potrzebne towary. Zaangażowanie zwykłych Polaków oraz polskich firm, jak choćby Alior Bank, ma też pewne znaczenie.

Również dzięki energicznym polskim działaniom na arenie międzynarodowej do koalicji zdecydowanej m.in. finansować armię ukraińską udało się zachęcić blisko 50 państw

Wreszcie, jak zwraca uwagę Balcerowski, warto też zwrócić uwagę na szczególną rolę polskiego rządu i polskiej dyplomacji w inicjowaniu odważnych decyzji ekonomicznych i politycznych, wywołujących efekt domina. Choć musimy mieć świadomość, że nie wszystkie państwa są bezpośrednio zagrożone przez imperializm rosyjski i ich wsparcie będzie wprost proporcjonalne do tego zagrożenia, faktem jest, iż również dzięki energicznym polskim działaniom na arenie międzynarodowej do koalicji zdecydowanej m.in. finansować armię ukraińską udało się zachęcić blisko 50 państw. Wśród nich takie potęgi, dodatkowo posiadające tradycje wojowania z Rosją, wprost bądź per procura, jak Japonia, Korea, Tajwan, Australia, Kanada.

W podsumowaniu Balcerowski przypomina, że jeden z największych teoretyków wojny, Carl von Clausewitz mówił, iż do jej wygrania potrzebne są trzy rzeczy: złamanie morale narodu, złamanie jego politycznej reprezentacji, czyli elit władzy i wreszcie przełamanie na polu bitwy. Nie doszło do tego w ubiegłym i nie dojdzie w tym roku. Również dlatego, że we wszystkich tych obszarach doszło do zwiększenia odporności na Zachodzie, który wraz ze swą przewagą (technologiczną, ekonomiczną) posiada narzędzia do zatrzymania Rosji. I podjął już taką decyzję.

Sewastopol nie jest Moskwą, a Krym Rosją

W 1855 r. głównodowodzący wojsk rosyjskich Michaił Gorczakow, poddawszy Sewastopol napisał do cara Aleksandra II: „Wojska Waszej Cesarskiej Mości broniły Sewastopola do ostatka, nie było jednak możliwości trzymać się w nim dłużej z powodu piekielnego ognia, który miasto musiało znosić.” W odpowiedzi przeczytał: „Nie martwcie się… Sewastopol nie jest Moskwą, a Krym Rosją.” Zaiste. Święte słowa!

Całość tekstu: https://instytutstaszica.org/2023/02/16/rosja-juz-przegrala-militarnie-strategicznie-i-operacyjnie/

Udostępnij: