Przejdź do treści

Duże polskie pasieki w kryzysie przez problemy ze sprzedażą miodu

Stanisław Ból; fot. Newseria Biznes

Organizacje branżowe wskazują, że przyczyną niskich cen miodu jest duża podaż miodu importowanego, zwłaszcza z Chin, co może w przyszłości zagrozić dobrej kondycji rodzimego przemysłu pszczelarskiego.

Jeżeli oferuje się pszczelarzowi cenę poniżej granicy opłacalności, to on będzie po prostu likwidować rodziny pszczele

W handlu detalicznym ceny miodu utrzymują się na poziomie zbliżonym do ubiegłorocznego, ale stawki oferowane pszczelarzom w hurcie są bardzo niskie i – w zależności od gatunku miodu – wynoszą kilkanaście zł/kg. To kwoty dużo poniżej kosztów produkcji, nawet w dużych, zawodowych pasiekach. Dlatego wiele z nich znalazło się w kryzysie. – Jeżeli oferuje się pszczelarzowi cenę poniżej granicy opłacalności, to on będzie po prostu likwidować rodziny pszczele i o tym już się mówi – zauważa w rozmowie z agencją Newseria Biznes Stanisław Ból, wiceprezydent Polskiego Związku Pszczelarskiego.

Mamy wiele gatunków bardzo dobrego miodu i nasze pszczelarstwo w Europie stoi bardzo dobrze

– Polski sektor jest jednym z silniejszych w Europie. Mamy bardzo wielu pszczelarzy w porównaniu z innymi państwami, mamy wiele gatunków bardzo dobrego miodu i nasze pszczelarstwo w Europie stoi bardzo dobrze – dodaje. Według danych Instytutu Ogrodnictwa w 2021 r. w Polsce było prawie 87,1 tys. pszczelarzy, a ich liczba zwiększyła się o 6 proc. r/r (ok. 5 tys. podmiotów). Do 2,01 mln wzrosła również liczba rodzin pszczelich (wzrost o 247,5 tys., czyli 14 proc. r/r). Najwięcej z nich (724 tys. rodzin) było utrzymywanych w średnich pasiekach, liczących od 21 do 50 pni. Te pasieki, które ze względu na skalę są zaliczane do działów specjalnych produkcji rolnej (powyżej 80 pni), stanowią ok. 2 proc. wszystkich producentów i utrzymują prawie 259 tys. rodzin pszczelich. Natomiast w gospodarstwach zawodowych, liczących ponad 150 pni, znajduje się nieco ponad 122 tys. rodzin pszczelich i tylko w 2021 roku przybyło 120 takich podmiotów.

Na Warmii i Mazurach prawie 15 proc. ogółu rodzin znajduje się w pasiekach profesjonalnych, liczących około 300 pni

Od lat największe w Polsce pasieki znajdują się na terenie Warmii i Mazur – ten region jest niekwestionowanym liderem w zakresie uzawodowienia pszczelarstwa. W tym regionie prawie 15 proc. ogółu rodzin znajduje się w pasiekach profesjonalnych, liczących około 300 pni. Statystyki pokazują jednak, że największym potencjałem produkcyjnym wśród ogółu gospodarstw zawodowych dysponują pszczelarze z Lubelszczyzny, gdzie średnia pasieka liczy 385 rodzin pszczelich.

– Około 150 do 200 rodzin pszczelich – jeżeli ule są w dobrym miejscu, jest dużo pożytku (roślin miododajnych) i nie ma napszczelenia – pozwala pszczelarzowi godnie żyć. Jednak w takich przypadkach przy pszczołach pracuje nie tylko pszczelarz, ale cała jego rodzina, od dziadków po wnuki. Teraz przeliczając to na zyski – w ubiegłym roku czysty zysk netto z takiej pasieki liczącej 150 rodzin pszczelich wyniósł ok. 75 tys. zł. Jeżeli podzielimy to przez 12 miesięcy, to mamy kwotę pokazującą, ile ten pszczelarz zarabia miesięcznie. A jeśli podzielimy to dodatkowo przez liczbę osób w rodzinie, to już robi się nieciekawie, bo to pozwala tej rodzinie raczej na skromne warunki – mówi Ból.

Dla pszczelarzy dwa najważniejsze kanały to sprzedaż bezpośrednia i detaliczna

Produkcja miodu w Polsce wynosi ok. 20 tys. t rocznie. Według danych Instytutu Ogrodnictwa dla pszczelarzy dwa najważniejsze kanały to sprzedaż bezpośrednia i detaliczna – w 2021 r. w ten sposób wprowadzili oni na rynek prawie 88 proc. swojej produkcji. Pozostała ilość miodu jest sprzedawana w skupie hurtowym, jednak w tym roku – ze względu na zbyt niskie ceny – pojawił się z tym problem. – Dotyczy to przede wszystkim pszczelarzy, którzy mają duże pasieki, bo wiadomo, że jeżeli pszczelarz ma 10 czy 20 do 50 rodzin pszczelich, to on sobie jakoś poradzi, pojedzie z tym na bazar czy sprzeda znajomym. Ja sam mam zresztą grupę osób, którym regularnie sprzedaję miód, i na wiosnę zostaje mi kilka słoików. Natomiast kryzys przeżywają obecnie pszczelarze, którzy mają 1–2 tys. rodzin pszczelich, a produkcja jest liczona w tonach. Od tych pszczelarzy ktoś musi miód kupić. I jeżeli oferuje się mu cenę poniżej granicy opłacalności, to on będzie po prostu likwidować rodziny pszczele. O tym się już mówi – tłumaczy Stanisław Ból.

Stawki oferowane pszczelarzom w hurcie są bardzo niskie i w zależności od gatunku miodu wynoszą kilkanaście zł/kg

W handlu detalicznym ceny miodu utrzymują się na poziomie zbliżonym do zeszłorocznego, ale stawki oferowane pszczelarzom w hurcie są bardzo niskie i w zależności od gatunku miodu wynoszą kilkanaście złotych za kilogram. To kwoty dużo poniżej kosztów produkcji, nawet w dużych, zawodowych pasiekach. To one mają w tej chwili największe problemy – zwłaszcza że część ma jeszcze niesprzedane zapasy miodu z ubiegłego roku i kredyty zaciągane kilka lat temu na rozwój pasieki. Teraz zaczynają się pojawiać problemy z ich spłacaniem.

Organizacje branżowe wskazują, że przyczyną tak niskich cen jest duża podaż miodu importowanego. Dla przykładu, jak wynika ze wstępnych danych resortu rolnictwa, w 2022 roku wyeksportowano z Polski nieco ponad 15 tys. t miodu naturalnego, a zaimportowano blisko 31,8 tys., w tym również z Ukrainy. Według danych przytaczanych przez „Tygodnik Rolniczy” w ubiegłym roku na polski rynek trafiło prawie 11 tys. t ukraińskiego miodu, wobec czego hurtownie zdecydowały się nawet na wstrzymanie skupu.

Zdecydowanie najwięcej miodu do Polski trafia jednak z Chin (prawie 16,4 tys. t w 2022 roku), co od lat stanowi dla rodzimych pszczelarzy duży problem.
Udostępnij: