Na rządowej szczodrobliwości najwięcej zyskują dziś politycy. Jeżeli rząd naprawdę chce pomóc pracownikom, to każdorazową podwyżkę pensji minimalnej powinien powiązać z proporcjonalną podwyżką kwoty wolnej od podatku. Dopiero wtedy podwyżka będzie naprawdę odczuwalna, a rosnące koszty pracy nie będą zagrażały wypłacalności pracodawców – uważa Warsaw Enterprise Institute.
Należy powiązać płacę minimalną z kwotą wolną od podatku
Rząd zaplanował na 2023 r. dwie duże podwyżki ustawowej pensji minimalnej. Polska gospodarka wchodzi w okres silnego spowolnienia, co sprawia, że będą one ciężarem zarówno dla pracodawców, jak i pracowników. Mają poprawiać ich byt, ale w praktyce mogą przyczynić się do wzrostu liczby bankructw i bezrobocia. Presja na podwyżki pensji minimalnej wynika jednak w dużej mierze z faktu, że korzysta na nich państwo. WEI stoi na stanowisku, że – aby złagodzić ich negatywne skutki gospodarcze – należy powiązać płacę minimalną z kwotą wolną od podatku. W efekcie pracownicy otrzymają wyższe pensje netto, firmy odczują zwiększony popyt na towary, a rząd straci budżetową motywację, by w przyszłości zbyt często i bez względu na koniunkturę podnosić pensję minimalną.
Firmy, zamiast zatrudniać nowych pracowników, będą szukały oszczędności, optymalizując zatrudnienie
Szacuje się, że w 2023 r. wzrost PKB Polski spadnie do poziomu poniżej 1 proc. To bardzo silne spowolnienie gospodarcze względem lat ubiegłych. W praktyce oznacza to mniejsze przychody przedsiębiorstw przy rosnących kosztach, a co za tym idzie niższą rentowność. Firmy, zamiast zatrudniać nowych pracowników, będą szukały oszczędności, optymalizując zatrudnienie. Jedni wykorzystają inflację do redukowania wynagrodzeń, inni zaczną po prostu zwalniać. Pierwszych zwolnień możemy się spodziewać w branżach operujących na niskich marżach, czyli wszędzie tam, gdzie większość pracowników to osoby nisko wykwalifikowane, czyli właśnie osoby otrzymujące płacę minimalną albo niewiele powyżej.
W 2022 r. płaca minimalna wynosiła 3010 zł, a 1 stycznia br. wzrosła do 3490 zł. W lipcu skoczy do 3600 zł brutto. Oznacza to wzrost kosztów pracodawcy o ponad 1300 zł rocznie (bez uwzględnienia PPK).
Dla wielu firm to będzie ciężar, który przeważy szalę rachunku opłacalności i skłoni firmy do ogłoszenia upadłości. To nie znaczy, że przedsiębiorstwa w lepszej sytuacji finansowej nie będą też szukały oszczędności. Przy obecnym stanie rynku pracy nie spodziewamy się masowych zwolnień, ale pracodawcy mają w zanadrzu inne formy oszczędzania, jak cięcie bonusów, premii czy ograniczanie realnej płacy, nie uwzględniając inflacji.
Realnym efektem ich niedźwiedziej przysługi będzie pogorszenie sytuacji gospodarczej i obniżenie dobrobytu pracowników
Nawet jeżeli założymy, że rządzącym przyświecają dobre intencje, to realnym efektem ich niedźwiedziej przysługi będzie pogorszenie sytuacji gospodarczej i obniżenie dobrobytu pracowników. Jedynymi pracownikami, którzy na podniesieniu płacy skorzystają to osoby zarabiające obecnie pomiędzy 3490 a 3599 zł brutto – o ile ich firmy nie zbankrutują i stanowiska pracy nie zostaną zlikwidowane.
Za podnoszeniem płacy minimalnej stoją dwa argumenty, które politycy zwykle wygodnie przemilczają. Po pierwsze, wybory. Politycy wierzą, że 2 mln ludzi, którzy w 2022 roku otrzymywali płacę minimalną, zagłosuje na partię rządzącą. Po drugie, na podwyżkach płacy minimalnej zarabiają głównie instytucje państwowe. Wyższe płace generują wyższe wpływy do ZUS i NFZ, ale również wpływy podatkowe. W wyniku podwyżek płacy minimalnej w 2023 r. wzrost wartości składek na ubezpieczenie społeczne może wynieść ok. 1,764 mld zł, a analogiczny wzrost wartości składki zdrowotnej – ok. 0,997 mld zł. Nie mamy złudzeń, że w roku wyborczym rząd nie zrezygnuje z kolejnych podwyżek płacy minimalnej.
Aby ograniczyć negatywne oddziaływanie podwyżek płacy minimalnej na gospodarkę, należy powiązać ją z kwotą wolną od podatku
Warsaw Enterprise Institute stoi na stanowisku, że aby ograniczyć negatywne oddziaływanie podwyżek płacy minimalnej na gospodarkę, należy powiązać ją z kwotą wolną od podatku. Kwota wolna od podatku powinna być ustalona na poziomie odpowiadającym podstawie opodatkowania dla płacy minimalnej. Obecnie wynosi ona 30 tys. zł, a żeby zrealizować przedstawiony postulat, powinna w 2023 r. wynieść pomiędzy 33 a 34 tys. zł. W rezultacie, co do zasady, każdy podatnik pracujący na pełen etat zarabiałby około 400 zł netto więcej.
Pieniądze trafią z powrotem na rynek, zwiększą zagregowany popyt, ułatwią firmom przejście suchą stopą przez kryzys
Sugerowane przez nas rozwiązanie wiążące płacę minimalną z kwotą wolną od podatku mogłoby obniżyć wpływy podatkowe w 2023 r. o 5,549 mld zł, ale więcej pieniędzy zostawi w kieszeniach pracujących i lepiej zabezpieczy polskie rodziny przed skutkami spowolnienia gospodarczego. Pieniądze trafią z powrotem na rynek, zwiększą zagregowany popyt, ułatwią firmom przejście suchą stopą przez kryzys i ocalą tysiące miejsc pracy. Powiązanie płacy minimalnej i kwoty wolnej od podatku dodatkowo zwiększy wynagrodzenia pracownicze przy każdej podwyżce płacy minimalnej (poza koniecznością dostosowania pensji najniżej zarabiających).
To proste i logiczne rozwiązanie ma dodatkowo jeszcze cel wychowawczy. W przyszłości politycy będą ostrożniejsi w składaniu przedwyborczych obietnic w obawie, że stracą część wpływów podatkowych. Zamiast prostej redystrybucji, będą musieli szukać bardziej kreatywnych metod zdobywania głosów wyborców. Jak choćby upraszczając system podatkowy, przeprowadzając reformy zdejmujące z podatników nadmierne obowiązki regulacyjne czy poprawiając funkcjonowanie administracji. Pomysłów mamy więcej i w każdej chwili możemy się nimi podzielić z rządzącymi.
Wzrost realnych pensji charakteryzował polską gospodarkę aż do chwili, gdy wpadła w obecną spiralę inflacyjną
Jedno, o czym możemy zapewnić to, że na dłuższą metę, szybszy rozwój firm i gospodarki pozwoli na stworzenie nowych dobrze płatnych miejsc pracy, za co wyborcy odwdzięczą się politykom w dwójnasób w kolejnych wyborach. Zresztą wzrost realnych pensji charakteryzował polską gospodarkę aż do chwili, gdy wpadła w obecną spiralę inflacyjną.