Przejdź do treści

Polski przemysł próbuje wykorzystać szanse wynikające z nowego wyścigu zbrojeń w związku z wojną w Ukrainie

Piotr Kisiel; fot. Newseria Biznes

– Wojna w Ukrainie stała się impulsem do inwestycji i rozbudowy polskiego przemysłu obronnego – mówi agencji Newseria Biznes Piotr Kisiel, p.o. prezesa zarządu spółki Rosomak.

– Dla całej Europy wojna ta była budzikiem, bo wcześniej wydawało się, że nie ma szans na pełnoskalowy konflikt, ale ewentualnie jakieś działania hybrydowe czy cyberataki na infrastrukturę krytyczną. A tu okazało się, że pełnoskalowa wojna jest jednak jak najbardziej możliwa. Po jej wybuchu okazało się także, że potrzebne są znaczne inwestycje w obronność, co przekłada się na zwiększone zamówienia dla przemysłu uzbrojeniowego i rozbudowę mocy tego przemysłu, żeby mógł sobie z nimi poradzić.

Nasza armia zamawia coraz więcej. Rośnie też eksport z polskich zakładów, co przekłada się na ich rozwój i rozbudowę mocy produkcyjnych

Wybuch wojny w Ukrainie podkreślił pilną potrzebę wzmocnienia sił zbrojnych w krajach UE i NATO. Napędził też nowy wyścig zbrojeń i boom w przemyśle obronnym. Także w Polsce, która od początku wojny przekazała walczącej Ukrainie m.in. czołgi, haubice, wyrzutnie rakietowe czy setki tysięcy sztuk amunicji. Konieczność odbudowy tych zapasów przełożyła się na zwiększone zamówienia dla przemysłu zbrojeniowego.

– Nasza armia zamawia coraz więcej. Rośnie też eksport z polskich zakładów, co przekłada się na ich rozwój i rozbudowę mocy produkcyjnych – mówi Piotr Kisiel.

Polska już w tej chwili przeznacza na obronę ponad 4 proc. swojego PKB, czyli dwukrotnie więcej niż poziom wymagany od państw członkowskich NATO

Według danych Europejskiej Agencji Obrony już w 2021 r. europejskie wydatki na obronność wyniosły 214 mld euro, czyli o 6 proc. więcej r/r, i był to siódmy rok z rzędu, w którym zanotowano wzrost nakładów. Z kolei wydatki na sprzęt obronny oraz badania i rozwój wzrosły o 16 proc. r/r, do 52 mld euro. Szacuje się, że do 2025 r. europejskie wydatki na obronność wzrosną nawet o 70 mld euro.

Wydatki na ten cel we własnym zakresie zwiększają też kraje NATO. Szef sojuszu Jens Stoltenberg zapowiedział, że w 2024 r. 18 krajów wyda na ten cel co najmniej 2 proc. swojego PKB, czyli taki odsetek, jaki jest wymagany w ramach paktu. Po wybuchu wojny w Ukrainie m.in. Niemcy – po raz pierwszy od kilku dekad – przedstawiły plany dotyczące wydatków na obronność stanowiące ponad 2 proc. swojego produktu krajowego brutto. Natomiast Polska już w tej chwili przeznacza na obronę ponad 4 proc. swojego PKB, czyli dwukrotnie więcej niż poziom wymagany od państw członkowskich NATO. W 2024 r. wydatki budżetowe na obronność mają sięgnąć 118 mld zł, a z funduszami pozabudżetowymi łącznie ok. 160 mld zł.

Minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz zapowiedział, że połowa wydatków na modernizację polskiej armii będzie trafiać do krajowych zakładów

– Sektor obronny jest jednym z kluczowych elementów gospodarki i jest sektorem specyficznym, bo zakłady, które w nim działają, są nastawione nie tylko na zarabianie pieniędzy, ale przede wszystkim na rozbudowę i utrzymanie potencjału obronnego – mówi p.o. prezesa Rosomaka.

Wzmocnienie potencjału przemysłu obronnego to jeden z priorytetów w strategii bezpieczeństwa państwa na kolejne lata. Minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz zapowiedział, że połowa wydatków na modernizację polskiej armii będzie trafiać do krajowych zakładów. Dziś jest to ok. 40 proc. Od 13 grudnia 2023 roku do połowy maja Agencja Uzbrojenia zawarła 40 umów na łączną wartość ok. 50 mld zł, z czego 20 to umowy z kontrahentami krajowymi o wartości 18,5 mld zł. Plany na ten rok zakładają podpisanie 150 umów z partnerami krajowymi i zagranicznymi.

Ukraińcy niestety ponoszą straty i możemy być pewni, że część używanego przez nich wyposażenia trafia do rąk agresora

– Dziś nie sposób stworzyć i utrzymywać silną, nowoczesną armię bez nowoczesnego przemysłu obronnego. Mówi się zresztą, że siły zbrojne są emanacją siły państwa, a silne państwo to silna armia. Silne państwo ma duży, rozbudowany, nowoczesny system przemysłu obronnego, który potrafi zbudować sprzęt dla żołnierza, uzupełniać straty, a jednocześnie go nieustannie modernizować i ulepszać – podkreśla Piotr Kisiel. – Pamiętajmy, że Ukraińcy niestety ponoszą straty i możemy być pewni, że część używanego przez nich wyposażenia trafia do rąk agresora, który dokładnie przeanalizuje, czym dysponuje Zachód, czyli jego kolejna, potencjalna ofiara. Możemy być więc pewni, że – gdyby doszło do pełnoskalowej konfrontacji NATO – Rosja czy Wschód – Zachód – to Rosjanie będą świetnie wiedzieli, jakimi systemami uzbrojenia dysponujemy. Dlatego nie możemy sobie pozwolić na to, żeby ich nie rozbudowywać, bo w przeciwnym razie agresor będzie w stanie zneutralizować cechy naszego wyposażenia i uniemożliwi nam jego efektywne wykorzystanie.

Rosja przestawiła dużą część swojej gospodarki na tory wojenne, w tamtejszym sektorze produkcji uzbrojenia jest obecnie zatrudnionych ok. 3,5 mln obywateli, a rosyjskie zakłady zbrojeniowe pracują 24 godz. na dobę, na 12-godzinnych zmianach. Szacuje się, że obecnie Rosja może produkować kilka razy więcej amunicji artyleryjskiej niż USA i kraje Europy. To wymusza też przyspieszenie w inwestycjach na Zachodzie. Amerykański przemysł zbrojeniowy miał od końcówki 2022 roku ponad dwukrotnie zwiększyć produkcję amunicji artyleryjskiej, do ok. 30 tys. pocisków miesięcznie. Niedawno rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby zapowiedział, że do końca przyszłego roku wzrośnie ona do 100 tys. pocisków. Unia Europejska przyjęła w ub.r. rozporządzenie ustanawiające instrument na rzecz wzmocnienia europejskiego przemysłu obronnego przez wspólne zamówienia (EDIRPA) oraz rozporządzenie o wspieraniu produkcji amunicji (ASAP).

W ramach tego instrumentu KE przeznaczyła 500 mln euro, aby wesprzeć unijny przemysł w zwiększeniu produkcji amunicji i pocisków rakietowych do 2 mln sztuk rocznie do końca 2025 r.
Udostępnij: