Kiedy odwiedzają nas znajomi z Europy Zachodniej, często pada pytanie „dlaczego w Polsce jest tak bezpiecznie?”.
Rzeczywiście, nawet w największych miastach poziom przestępczości jest bardzo niski, kobiety nie muszą się bać, gdy wychodzą same, nie grasują gangi, a tym bardziej nie istnieją strefy „no go” zamieszkałe wyłącznie przez imigrantów – stwierdza w swym felietonie Andrzej Krajewski z Warsaw Enterprise Institute (WEI).
Co jest sukcesem polskiego modelu imigracyjnego?
Taki stan rzeczy nie istnieje w krajach starej Unii, gdzie narasta frustracja związana z napływem imigrantów. Potwierdzają to wyniki wyborów do Europarlamentu, gdzie prawie we wszystkich krajach wygrały partie sceptycznie nastawione wobec narzuconej odgórnie migracji.
Co jest zatem sukcesem polskiego modelu imigracyjnego? Możemy z pewnością powiedzieć, że brak państwa opiekuńczego, które sprawia, że przybyszom nie opłaca się pracować – stwierdza Warsaw Enterprise Institute (WEI). Felietonem Andrzeja Krajewskiego WEI rozpoczyna nową serię o pozytywnym wpływie pracujących imigrantów, a także barier, których doświadczają na rynku pracy.
Migrantów w Polsce coraz więcej, problemów coraz mniej?
Sytuacja z migrantami w Polsce to ewenement w Unii Europejskiej. Strach Polaków przed ich napływem pozostaje na poziomie unijnym, liczba przybyszy wciąż rośnie, ale złe doświadczenia z nimi występują w ilościach śladowych.
Europa Zachodnia ma dość migrantów, zwłaszcza tych nielegalnych. Otwarcie mówią już o tym politycy nie tylko uznawani za populistów lub skrajną prawicę, ale ci z głównego nurtu. Potwierdzają to także nieśmiałe sondaże zlecane czasami przez media. Neutralnie ujęte w nich pytanie brzmi: „czy imigrantów jest już zbyt wielu”. Odpowiedź „tak” w ankiecie zleconej w marcu 2023 r. przez dziennik „Sole 24 Ore” wybrało 55 proc. Włochów. W Niemczech, gdy o to samo zapytał pod koniec września ubiegłego roku tygodnik „Die Zeit”, twierdząco opowiedziało 64 proc. ankietowanych. Te wyniki i tak są dość umiarkowane w porównaniu z sondażem „Le Figaro” z maja 2023 r. Wówczas to, że migrantów jest zbyt wielu, poparło 74 proc. Francuzów.
W Polsce badania sondażowe zwykle mówią, iż napływu obcych mocno boi się ok. 38–40 proc. pytanych. Lęk zaczyna odczuwać ponad 60 proc. populacji wówczas, gdy na granicach robi się tłoczno. Tak działo się podczas pierwszego kryzysu migracyjnego w Europie w 2015 r. Strach wrócił sześć lat później, kiedy swoją wojnę hybrydową z Polską, przy użyciu migrantów, rozpoczął Aleksander Łukaszenka i stojąca za nim Moskwa. Po czym, kiedy Rosja najechała na Ukrainę, Polacy z otwartymi ramionami przyjęli pod swój dach 4 mln uchodźców wojennych.
Wedle raportu WEI „Migracje: niewykorzystana (na razie) szansa Polski” liczba cudzoziemców w Polsce może w rzeczywistości wynosić nawet 3,5–4 mln
Ale to tylko jeden z wielu paradoksów. Oto osiem lat rządów Zjednoczonej Prawicy upłynęło pod hasłem – nikogo nie wpuścimy. Ale pod koniec ubiegłego roku w systemie ZUS było już zarejestrowanych 1,12 miliona cudzoziemców na stałe przebywających w III RP. Zaś wedle raportu WEI „Migracje: niewykorzystana (na razie) szansa Polski” ich liczba może w rzeczywistości wynosić nawet 3,5–4 mln.
Z tej puli jakieś trzy czwarte to Ukraińcy, potem wedle rankingu liczebności drugie miejsca zajmują Białorusini. Za nimi kolejne pozycje to (wedle danych GUS): Mołdawianie, Gruzini, Rosjanie, Hindusi, Niemcy, Wietnamczycy, Chińczycy i Turcy. Drugą dziesiątkę nacji, które osiedliły się w ostatnich latach w Polsce, otwierają Nepalczycy, ale po piętach depczą im już Włosi. Zauważmy tu, iż zaledwie dziesięć lat temu liczba osób nieposiadających polskiego obywatelstwa, ale przebywających na stałe w kraju nad Wisłą wynosiła ok. 222 tys. (dane Eurostatu). Mamy zatem do czynienia z olbrzymim napływem migrantów i trwa on niezależnie od decyzji władz państwowych. Na dokładkę Polacy są społeczeństwem homogenicznym. Po raz ostatni wspólnej egzystencji z innymi nacjami w jednym państwie doświadczali przed 1939 r. Zaś proces napływu obcych nasila się. I tu dochodzimy do sedna sprawy. Otóż jeśli chodzi o codzienne funkcjonowanie obywateli III RP, to odczuwalność tej wielkiej zmiany pozostaje znikoma.