Jeśli są sprawy, w których politycy od lewa do prawa mówią jednym głosem i w których podobne zdanie ma większość ekspertów, to jest tym potrzeba przygotowania się na ewentualność konfliktu zbrojnego.
Jak napisał dalej Krzysztof Przybył, prezes Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego „Teraz Polska” na swym blogu na portalu Salon24.pl, łacińska paremia „si vis pacem, para bellum” ma w dzisiejszej dobie dosłowne znaczenie. Trzeba nie tylko się zbroić, ale przygotować się mentalnie i gospodarczo nie do katastrofy, a do odparcia potencjalnego zagrożenia. I z tego punktu widzenia oceniać szanse i zagrożenia również dla polskiej gospodarki.
Cud, czyli porozumienie ponad podziałami
Przybył przypomina, że mamy kolejny rok wyborczy – wyborów samorządowych i wyborów do Parlamentu Europejskiego – więc politycy nie zmarnują żadnej okazji, by podkreślić, jak im na sercu leży silna, także militarnie, Polska. Ale w tym przypadku za deklaracjami idą konkrety – jak kolejne programy zbrojeniowe, jak kontynuacja dobrych inwestycji poprzedników, jak odrzucenie populistycznej narracji w sprawie realnego zagrożenia na granicy polsko-białoruskiej. Dobrze jest słyszeć, jak jednym głosem w sprawie zwiększenia nakładów na obronność państw NATO mówią i prezydent i rząd. Dobrze jest wiedzieć, że kierunek wzmacniania polskiej armii nie ulegnie zmianie. Jednak wzmacnianie obronności Polski to nie tylko i wyłącznie inwestycje w siłę militarną.
Jednak, według autora bloga, łatwo jest wylać dziecko z kąpielą, w tym zaś przypadku albo niefrasobliwymi wypowiedziami wywołać panikę w społeczeństwie, albo odwrotnie, zaszczepić mimowolnie przekonanie, że eksperci przesadzają w swoich wypowiedziach i nie ma tak naprawdę powodów do niepokoju. Zamiast straszyć, należy wyjaśniać – że właśnie po to, aby groźba konfrontacji zbrojnej stała się jak najmniej prawdopodobna, trzeba przyjąć do wiadomości, że beztroskie dziesięciolecia spokoju już się skończyły.
Jeśli chcesz pokoju, inwestuj w gospodarkę
– W tym kontekście należy również patrzeć na starania polskich przedsiębiorców o utrzymanie konkurencyjności rynku – czy to w obliczu unijnych wymogów klimatycznych, czy preferencji dla producentów ukraińskich. Finalną stawką ( ważną społecznie) nie jest to, jakie koszty poniesie branża rolno-spożywcza, lecz na ile silna i niezależna pozostanie polska gospodarka. Tak trzeba traktować również duże inwestycje infrastrukturalne. Oprócz pytania: kto ze szlaku komunikacyjnego / portu lotniczego / portu morskiego będzie korzystać i jak się to będzie bilansować trzeba dziś zawsze stawiać pytania o znaczenie takiej inwestycji w kontekście niezależności gospodarczej kraju i znaczenia militarnego – pisze dalej Przybył.
Co zmienią eurowybory?
Będąc pełnoprawnym członkiem UE nie o wszystkim możemy decydować wyłącznie sami, bo wiele ważnych decyzji zapada na szczeblu wspólnotowym. Eurowybory mogą poważnie zmienić obecny układ sił w Parlamencie Europejskim. Z jakim skutkiem dla ważnych dla Polski obszarów? Zobaczymy. Niemniej rozdźwięk między Komisją Europejską a Parlamentem Europejskim może utrudnić realizację rozsądnej i potrzebnej Europie polityki. To zaś będzie problemem również dla naszego kraju i naszej gospodarki.