Przejdź do treści

Zmniejszanie zatrudnienia w blisko 1/5 polskich firm

Jacek Męcina; fot. Newseria Biznes

– Zapowiedzi redukcji zatrudnienia na poziomie kilku czy nawet kilkunastu tysięcy nie są jeszcze groźne, one będą negatywnie oddziaływać na lokalne rynki pracy. Więc jeśli mówimy, że to są zwolnienia w województwie kujawsko-pomorskim czy wielkopolskim, to na tych rynkach lokalnych będzie odczuwalny negatywny efekt.

Ale oczywiście nie przełoży się to na jakiś wzrost bezrobocia. Polska jest krajem, który się bardzo mocno starzeje, nie mamy stałego dopływu nowych, młodych pracowników na rynek pracy, a więc nie musimy się nawet obawiać wzrostu bezrobocia – podkreśla w rozmowie z agencją Newseria Biznes prof. Jacek Męcina, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan.

Plany ograniczania zatrudnienia to efekt rosnących kosztów prowadzenia biznesu i spowolnienia gospodarczego

Z danych GUS wynika, że pod koniec marca 159 firm w Polsce ogłosiło plany zwolnień grupowych łącznie 17 tys. pracowników. Badania koniunktury wskazują, że wśród przedsiębiorców przeważają nastroje pozytywne, jednak zdecydowanie więcej z nich planuje ograniczenie zatrudnienia niż jego wzrost. – Nie jest to jeszcze zapowiedź armagedonu, ale warto się zastanowić, z czego to wynika. W dużej mierze to efekt rosnących kosztów prowadzenia biznesu i spowolnienia gospodarczego – ocenia Jacek Męcina.

Już pod koniec 2023 r. pojawiły się informacje o planowanych zwolnieniach grupowych. Scania w Słupsku zapowiedziała zwolnienie 700 osób, ABB w Kłodzku – 600 osób. W kwietniu także fabryka Levi’s ogłosiła, że zamyka swoją działalność w Płocku i zwalnia 800 osób. Z danych GUS wynika, że na koniec marca br. 159 firm zadeklarowało grupowe zwolnienia 17 tys. pracowników, w tym 300 osób z sektora publicznego.

W ub.r. pracodawcy zgłosili zamiar zwolnienia grupowego 30 tys. pracowników, a faktycznie pracę straciła tylko nieco ponad połowa z nich (17 tys.)

Marcin Klucznik, analityk ekonomiczny Polskiego Instytutu Ekonomicznego, który porównał marcowe dane GUS dotyczące planowanych grupowych zwolnień z danymi dla tego samego miesiąca od 2004 roku, wskazuje, że to szósty najniższy wynik w badanym okresie, a pod względem liczby osób, które stracą pracę – 10. Poza tym zapowiedzi firm nie zawsze muszą iść jednak w parze z liczbą faktycznych zwolnień.

Jak przypomniała niedawno szefowa MRPiPS Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, w 2023 r. pracodawcy zgłosili zamiar zwolnienia grupowego 30 tys. pracowników, a faktycznie pracę straciła tylko nieco ponad połowa z nich (17 tys.). W tym roku resort rodziny już zapowiedział, że prewencyjnie przekaże 50 mln zł dla powiatów, w których planowane są zwolnienia grupowe.

Badania koniunktury GUS potwierdzają, że zdecydowanie więcej firm planuje ograniczenie zatrudnienia niż jego wzrost

– To oczywiście dobre działanie, ale ono tylko będzie łagodzić społeczne skutki. Zapewni większe środki dla tych urzędów pracy, które będą w statystykach miały większą liczbę potencjalnie bezrobotnych zarejestrowanych w urzędach pracy – zauważa doradca zarządu Konfederacji Lewiatan. Grupowe zwolnienia nie powinny wpłynąć na ogólną stopę bezrobocia, która wciąż utrzymuje się na niskim poziomie. W marcu br. wyniosła ona 5,3 proc. Z drugiej jednak strony w marcu powstało 88,1 tys. nowych ofert pracy, czyli o 9,1 proc. mniej niż rok temu. Poza tym badania koniunktury GUS potwierdzają, że zdecydowanie więcej firm planuje ograniczenie zatrudnienia niż jego wzrost. Zamiar cięć zadeklarowało w zależności od branży 20–25 proc. przedsiębiorców, a tylko 5–6 proc. chce zatrudniać nowych pracowników.

– To na pewno efekt spowolnienia gospodarczego, które obserwujemy, dodatkowo spadek zamówień, zwłaszcza z Europy Zachodniej, od naszych zachodnich partnerów, co przyczynia się do zmiany planów związanych z potencjałem zatrudnienia. Ale obawiam się, że to są także negatywne czynniki strukturalne związane z rosnącymi kosztami funkcjonowania biznesu w Polsce, zbyt duże wzrosty płacy minimalnej i to rok do roku – ocenia ekspert.

Wzrost płacy minimalnej musi odpowiadać wskaźnikowi połowy poziomu PKB plus wskaźnik inflacji

Minimalne wynagrodzenie za pracę od 1 stycznia 2024 r. wynosi 4242 zł, a od lipca wzrośnie do 4300 zł. Oznacza to wzrost o 700 zł (o 19,4 proc.) w stosunku do kwoty z 1 lipca 2023 r. Zdaniem eksperta kluczowe będą dalsze decyzje dotyczące płacy minimalnej w przyszłości.

– Mechanizm, który dziś obowiązuje, pokazuje, że wzrost płacy minimalnej musi odpowiadać wskaźnikowi połowy poziomu PKB plus wskaźnik inflacji. Czyli powinny to być już wzrosty jednocyfrowe – wylicza Jacek Męcina.

– Rosnąca fala negatywnych czynników może też spowodować, że z kraju, który cieszył się w ostatnich latach ogromnymi inwestycjami, staniemy się krajem, który będzie się martwił tym, że część biznesu będzie się z Polski wynosić. Na to nie możemy sobie pozwolić – przekonuje doradca zarządu Konfederacji Lewiatan.
Udostępnij: