Przejdź do treści

Certyfikacja sposobem na rachunki grozy

Fot. Autorstwa Passivhaus Institut - Copied to Commons from http://en.wikipedia.org. Original source Passivhaus Institut, Germany – http://www.passiv.de, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=1256672

Jeszcze w styczniu 2023 r. pompy ciepła stanowiły 64 proc. wszystkich źródeł ciepła wnioskowanych w ramach programu CZYSTE POWIETRZE. W lutym br. było to już tylko 32 proc. Skąd ta zmiana? Czy to tylko nasycenie rynku?

– Spadek sprzedaży w ostatnich miesiącach pomp ciepła jest bardzo zauważalny. Widzimy to dokładnie w najnowszych statystykach Programu Czyste Powietrze (PCzP). Jedną z przyczyn są zapowiedziane przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) kontrole pomp ciepła pod względem parametrów deklarowanych przez producenta, a także nieuczciwych importerów, dostawców oraz instalatorów. Zapowiedź ta spowodowała ograniczenie działania firm, których celem był tylko ogromny zysk ze sprzedaży bez względu na późniejsze „rachunki grozy” oszukanych, niczego nieświadomych konsumentów – odpowiada dr Adam Nocoń – prezes Izby Gospodarczej Urządzeń OZE

Producenci i importerzy pomp ciepła mogli bez jakichkolwiek kontroli wprowadzić urządzenie na rynek

Od 22 kwietnia rozpoczął się okres przejściowy, wówczas to producenci pomp ciepła będą zobligowani do uzupełnienia dokumentacji oferowanych urządzeń o certyfikaty, wydane przez akredytowane laboratoria znajdujące się na terenie UE lub EFTA.

– Od początku istnienia programu takie certyfikaty są wymagane jedynie dla takich urządzeń, jak kotły na pelet czy kotły na zgazowanie drewna. Producenci i importerzy pomp ciepła mogli bez jakichkolwiek kontroli wprowadzić urządzenie na rynek, wystarczyła jedynie deklaracja producenta co do ich rzekomych parametrów – tłumaczy Adam Nocoń.

NFOŚiGW stwierdził, że certyfikacją pomp ciepła będą się zajmowały tylko akredytowane laboratoria, które biorą pod uwagę całą normę

Teraz to się zmienia i certfikaty jakości będą obligatoryjne, ale bez obaw – polscy producenci popierają te zmiany i są na nie przygotowani. Ci, którzy do tej pory produkowali np. kotły na pelet, teraz przestawiają linie produkcyjne na pompy ciepła i automatycznie je certyfikują. Badania te pokazują na jak wysokim technologicznie poziomie znajdują się polskie produkty. W związku z kosztem, jaki trzeba ponieść na przeprowadzenie badań certyfikujących urządzenia, ostateczna ich cena jest wyższa, a to powoduje pokusę szybkiego i ogromnego zysku dla pośredników poprzez sprowadzanie dużo tańszych, azjatyckich urządzeń, które nie posiadają raportu badań z akredytowanego laboratorium z terenów UE i EFTA.

– W ostatnim czasie nasz rynek zalewają urządzenia pochodzenia azjatyckiego, które jako dokument jakości posiadają jedynie deklarację producenta, bądź certyfikat wydany przez firmy, które przeprowadzają badania jedynie na wybraną część normy. W tej trudnej sytuacji, po konsultacjach z branżą, NFOŚiGW stwierdził, że certyfikacją pomp ciepła będą się zajmowały tylko akredytowane laboratoria, które biorą pod uwagę całą normę. Będzie to bardzo skrupulatnie sprawdzane przez Instytut Ochrony Środowiska, który odpowiada za listę ZUM – listę Zielonych Urządzeń i Materiałów – wyjaśnia Adam Nocoń.

Część stowarzyszeń, importerów i tzw. „producentów” uważają, że te przepisy są bardzo rygorystyczne – nic bardziej mylnego

– Przede wszystkim chodzi o to, aby beneficjent programu wiedział, że urządzenie które kupuje zostało kompleksowo sprawdzone pod względem jakości i efektywności. Już 22 kwietnia rozpoczyna się okres przejściowy, a 13 czerwca lista ZUM zostanie zamknięta – tłumaczy prezes IGU OZE.

– Część stowarzyszeń, importerów i tzw. „producentów” uważają, że te przepisy są bardzo rygorystyczne – nic bardziej mylnego. Te bardzo łagodne zapisy Regulaminu listy ZUM, pozwalają na wpisanie na w/w listę tzw. typoszereg, czyli badanie tylko co piątego urządzenia w danej rozpiętości mocowej 50/50 w europejskim akredytowanym laboratorium. Jako Izba Gospodarcza Urządzeń OZE zabiegamy o to, aby te przepisy docelowo objęły każde urządzenie – dodaje dr. Adam Nocoń.

– Na badania certyfikujące czeka się do dwóch miesięcy, a zmiany w regulaminie Programu Czyste Powietrze uzgodnione zostały w grudniu zeszłego roku, więc każdy producent czy importer miał czas, aby się do nich przygotować – podsumowuje prezes.
Udostępnij: